wtorek, 28 października 2014

Rozdział 3.


Rozdział dedykuję Dominice <3



Dlaczego ZNOWU uległam?!
Może dlatego, że nie masz w co się ubrać na imprezę do tego przystojniaka? - mam się w co ubrać!
Chodzimy po sklepach od godziny... Ja mam dwie torby, a Hanna z dziesięć tysięcy.
- Hanna... Wracajmy... Wczoraj dużo kupiłaś.... - jęczałam.
- No dobra. - westchnęła.
Wyszłyśmy z galerii kierując się w stronę mojego Subaru.  Chciałam wyjąć telefon z kieszeni, ale Marin nagle się zatrzymała.
- Co znowu? - spojrzałam na nią.
- On... - wskazała na mój samochód przy którym był... CO ON TU KURWA ROBI?!
- Potrzymaj to. - wepchnęłam jej moje torby.
Ruszyłam w kierunku Stylesa. On nas śledzi, czy jak?!
- Czego chcesz? - stanęłam przy nim.
- Ja? Nic. - uśmiechnął się.
- To po chuja stoisz przy moim samochodzie?
- To twój? Nie zauważyłem. - on jest jakiś ułomny czy co?
Przybliżył się do mnie. Za blisko. Kurwa, za BLISKO!
- Nie złość się, bo złość piękności szkodzi. Do zobaczenia. - szepnął mi do ucha i odszedł.

***

Muszę zacząć szykować się na imprezę... Ugh!
No, ale przynajmniej mam wybrane już ciuchy...

Szału nie ma, no ale...
Całe wyszykowanie się zajęło mi 30 minut. Cholerny makijaż...
Zeszłam na dół do kuchni.
Mama robiła chyba kolację i cały czas gdzieś latała. Nie chcąc jej przeszkadzać napiłam się tylko wody.
- A ty gdzie idziesz? - zapytała.
- Na imprezę do kolegi. - odparłam.
- Byłaś tam rugi dzień i już idziesz na imprezę?
- Tak, to przyjaciel Hanny. - uśmiechnęłam się i oparłam się o blat.
- Hanny Marin?
Przytaknęłam tylko.
- Ja będę się zbierać, już późno. - spojrzałam na telefon na którym widniała godzina 19.
- Baw się dobrze. - uśmiechnęła się.
- Paa!- wzięłam kluczyki od Subaru i wyszłam.
Ruszyłam powolnym krokiem do samochodu. Gdy stanęłam przy drzwiach kierowcy usłyszałam jakiś szelest na pobliskim drzewie. Pewnie jakaś wiewiórka. Chciałam otworzyć drzwi, ale usłyszałam czyjś chichot z tego samego miejsca. Co jest?
Wsiadłam do samochodu i odpaliłam silnik. Zapięłam pasy i ruszyłam.
Mniej więcej kojarzyłam ulicę, gdzie to wszystko ma się odbyć, albo już odbywa się.
Wjechałam na wskazaną ulicę. Aha, jestem blisko. Słychać głośną muzykę.
Lekko przyśpieszyłam i zapakowałam nie daleko domku w którym to wszystko odbywało się.
Wyciągnęłam kluczyki z stacyjki i wyszłam z samochodu.
Wszędzie było pełno ludzi. Czuć było narkotyki. Ahh... To nazywa się impreza!
Na horyzoncie dostrzegłam Hannę, która stała przy... Co ON tu kurwa robi?! Śledzi mnie?!
Ruszyłam w jej kierunku. Gdybyście widzieli jak ona się do niego śliniła! Nie ogarniam ludzi, którym ON podoba się im...
- Hanna, Kochanie, chodź. - pociągnęłam ją za rękę, a ona ani drgnęła.
- Hanna.. - warknęłam.
- Nie widzisz, że nie chce iść? - odezwał się Styles. Oh, spierdalaj.
- Nie wkurwiaj mnie, Styles... - splunęłam.
- Tak? - uniósł jedną brew. Wyglądał na rozbawionego.
- Hanna, kurwa... - zignorowałam go.
- Hanno, możesz nas zostawić samych? - poprosił Harry.
Marin pokiwała głową i odeszła. JEGO POSŁUCHAŁA A MNIE NIE?! Panno Marin, mamy do pogadania!
Chciałam odejść, ale ktoś szarpnął mnie za ramię.
- Łapska przy sobie. - warknęłam w jego stronę.
Puścił mnie i uniósł ręce w obronnym geście. Spierdalaj.
Nic nie mówiąc ruszyłam w stronę domku Zayna. Brawa dla mnie! Pamiętam jego imię!
A więc zauważyłam go w drzwiach frontowych domu. Również mnie dostrzegł.
- Myślałem, że już nie przyjdziesz! - posłał mi promienny uśmiech.
- A jednak jestem. - zaśmiałam się.

***

Nie wiem ile wypiłam, ale wiem, że czuje się zajebiście! No ale wiem jedno... Na pewno nie jestem pijana! Gdzieś w tłumie dostrzegłam Harry'ego. Ale on seksowny! Upss... Serio to powiedziałam? Oj no.. zdarza się.
Zauważyłam że cały czas przygląda mi się. Mam coś na twarzy? No nie wiem... Chyba nie. Pójdę do niego!
Wstałam z krzesełka na którym wcześniej siedziałam i zaczęłam kierować się w jego stronę. Uśmiechnął się do mnie ukazując rząd białych zębów... Ale on ma słodkie dołki!
- Hej Hazz... - przytuliłam się do niego.
- Jesteś zlana Aria. - zaśmiał się.
- Nie prawda... - bąknęłam.
- Ojć... nie dobra Aria... - poczochrał mi włosy.
- Ej! - oburzyłam się.
Nie przestawał się śmiać. O co mu chodzi? Jestem aż tak zabawna?
- Harry... - przebiegłam palcami po jego klacie.
Spojrzał mi prosto w oczy lekko pochylając się. Pomińmy ten fakt, że ja jestem względem jego kurduplem....
- Tak? - coś błysnęło w jego oku... nie wiem co to było.
- Chodźmy na górę... - wtuliłam się w niego.
- Słucham? - zachichotał.
- No to co słyszałeś... Chodź zabawić się. - jęczałam.
- O nie, nie w takim stanie jakim jesteś. Aria, ty nie wiesz co gadasz. - parsknął.
- No ale...
- Nie ma żadnego 'ale'.
Ale g o trudno przekonać... Ugh, jest taki trudny... Boi się o swoje dziewictwo? Oj biedulek...
- To pójdę  znajdę sobie innego. - chciałam odejść, ale uniemożliwił mi to łapiąc moje nadgarstki.
- O nie moja damo. - zaśmiałam się z niego.
- Ja mówię poważnie. Chodź, odwiozę Cię.


***


Otworzyłam leniwie oczy.
Byłam w jakimś pokoju. Ładnie urządzonym pokoju.
Ściany były koloru szarego, podłoga była wykonana z dębowego drewna, a na ścianie przede mną wisiał wielki telewizor. Na moje oko miał jakieś 45 cali. Ja leżałam na wielkim, wygodnym łóżku. NA ścianach widniało dużo plakatów motoryzacyjnych. Zauważyłam również jedne drzwi, z którym wychodził... Nie no błagam Was!
- Wstałaś w końcu. - uśmiechnął się.
- Co ja tutaj robię?! - krzyknęłam zrywając się na równe nogi. Co ja mam na sobie?!
- Nie pamiętasz? No nie dziwię się... - westchnął.
- Nie wkurwiaj mnie Styles... - warknęłam.
- Wolałabyś obudzić się z jakimś goście zupełnie naga w łóżku, czy u mnie w moich ciuchach i mieć pewność, że do niczego nie doszło. - zapytał.
Czyli, jakby się mną wczoraj zaopiekował...
Co ja musiałam wczoraj robić?!
Chyba jednak wolę nie wiedzieć...
- Umm... Przepraszam Cię za wszystko co wczoraj Ci zrobiła, nic nie pamiętam. - westchnęłam.
- Och, nie no spoko. Podobałaś mi się taka. - podszedł o mnie.
Teraz się zorientowałam, że jest nagi... No nie zupełnie. Miał jedynie zawieszony na biodrach ręcznik. Jego nago, umieńsiony tors. Miał też dużo tatuaży.
- J.. Jaka? - błagam, chyba nie...
- Taka odważna... - wyszeptał.

***

- Zawiozę Cę na uczelnię. - wsiadł do swojego samochodu.
On jest taki uparty!
- Nie. Zawieź mnie do domu. Muszę się przebrać.
- Ok.
Wygodne ma samochód.
Sama kosmetyka zewnętrzna jest piękna, ale środek jest tak zajebisty! Fotele Sparko*... Czarne z czerwonymi elementami... Zostać i nigdy nie wygodzić!
Całą drogę przemilczeliśmy. Mi odpowiadało.
- Dzięki... - bąknęłam i  wysiadłam z auta.
Gdy weszłam do domu nikogo nie było.
Cicho.
Ciemno.
Gdzie rodzice są?
No nic.
Poszłam do siebie na górę przebrać się w to:
Zrobiłam lekki makijaż i zeszłam na dół.
Chciałam wsiąść kluczyki od Camaro, ale nie było ich.
- Kurwa... - zaklnęłam pod nosem.
- Pomóc w czymś? - usłyszałam zachrypnięty głos.
JAK ON TU DO CHOLERY WLAZŁ?!




* fotele sportowe :)


~*~

Mam nadzieję, że rozdział podoba się Wam :)

4 komentarze:

  1. kiedy nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzisiaj pierwszy raz weszłam na twojego bloga i przeczytałam wszystki 3 rozdziały..Są znakomite, świetnie ;) kiedy następny? <3 //A

    OdpowiedzUsuń
  3. Faajny czekam na next! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. kiedy nastepny ;( //A

    OdpowiedzUsuń