piątek, 10 października 2014

Rozdział 1.

Nie znoszę poniedziałków!Ale pytanie brzmi, kto je lubi? No właśnie, garstka ludzi. No nic, ale trzeba wstać i iść do szkoły.
Chyba tylko ja przepisuję się do nowego uniwersytetu w 2 semestrze, prawda?
Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy.
I w co by się tu ubrać n pierwszy dzień w nowej szkole? Nie chcę się jakoś wyróżniać, więc postawiłam na ten zestaw.

Wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki. Ubrała się i lekko umalowałam.
- Wychodzę! - krzyknęłam, gdy ubierała już buty.
Wzięłam tylko jeszcze kluczyki od mojego Camaro i wyszłam.

***

Zaparkowałam samochód.
Przed budynkiem szkoły stali studenci palący szlugi. Ahh... Już ją lubię.
Wyszłam z samochodu.
Z torby wyjęłam paczkę papierosów i odpaliłam jednego.
Wolność. Na reszcie.
Muszę zacząć szukać jakiejś pracy. Nie chcę już mieszkać z rodzicami.
Spaliłam do końca i wyrzuciłam go do kosza. Pierwsze co - sekretariat. Trzeba dowiedzieć się co i jak, no nie?
Weszłam do środka.
Wcale nie ma tu tak pięknych wnętrz jak mówili. Jak w każdej szkole. Szafki, studenci, obciskujący się studenci...
Ehh.. widzę, że będzie wspaniale! Czujecie ten sarkazm?
Gdy szłam widziałam same plastiki! Na serio! Ale zaraz.. To nie jest Hanna Marin? Blondynka, naturalna... To jest Hanna!
- Han? - podeszłam do dziewczyny przy jednej z szafek.
- O mój Boże! Aria! - przytuliła mnie.
Jak ja stęskniłam za nią! Ile my się nie wdziałyśmy? 5 lat? No tak jakoś by było... Ostatni raz był na lotnisku, przed moim wylotem do Stanów. Taa... Pamiętam jak wtedy ryczałam. Tak samo Hanna, Emily, Ali i Spencer.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam ją.
- O to samo chciałam Ciebie spytać. - uśmiechnęła się. - Opowiadaj!
- Opowiem Ci wszystko, ale muszę dostać się po rozprawkę. - zaśmiałam się.

***

Zajęcia minęły szybko. I bardzo dobrze.
Nie mogłam do domu wrócić bo Marin kazała mi wszystko opowiedzieć.
- No mów! - poganiała mnie.
- N już. - zaśmiałam się - A więc... Przez te 5 lat w sumie nic się nie działo. Dom, szkoła, wyścigi...
- Wyścigi? - zdziwiła się.
- Tak. Wiesz minimum dwa samochody się ścigają...
- Wiem co to jest, Aria. Ale to był legalne, prawda?
- Nie... Ale złapali mnie tylko 5 razy! - uśmiechnęłam się sztuczne.
- Aria... - pokręciła głową. - Co się z Tobą stało? Wcześniej byłaś grzeczna i w ogóle, ale teraz mi mówisz, ze miałaś problemy z glinami! Co jeszcze? Dragi?! - co w nią wstąpiło?
Nie odpowiedziałam na jej pytanie. Skłamać? Prawda była taka, że byłam mini dilerem, ale sama nie brałam.
- Ty chyba nie...
- Nie, nie brałam. Lepiej mów co u was? Gdzie Em, Spenc i Ali?
- Emm... Ali... Ona... Ona nie żyje... - wybełkotała.
W jej oczach widziałam łzy.
- Hanna... Nie płacz. - wstałam i ją przytuliłam.
Jak to Ali nie żyje? Co się stało? Dlaczego mi nic wcześniej nie powiedziały? Bo Cię nie było idiotko. skarciła mnie moja podświadomość. Fakt... Ale co się dokładnie stało? Samobójstwo? Nie, to nie wchodzi w grę... Wypadek? A może morderstwo? Nie wiem.... Nie mam zielonego pojęcia. Wiem jedynie, że od Han tego się nie dowiem.
- Co ty na małe zakupy? - chciałam jej jakoś poprawić humor.
- Jasne. - uśmiechnęła się słabo.

***

Jeżeli JESZCZE raz zaproponuje Hannie zakupy to mnie zastrzelcie! Ja mam pięć toreb,a ona tysiące! Nie rozumiem, jak można tyle kupować! Wiecie co jest w tym najlepsze? Jeszcze jej mało!
- Hanna... Chodźmy już... - jęczałam.
- Czekaj! - weszła do jakiegoś sklepu.
Nie! Ja tam nie wchodzę! Muszę gdzieś usiąść bo mu nogi odpadną.
Usiadłam na pobliskiej ławce i wyjęłam telefon z kieszeni. Dostałam SMS-a:

Aha? O co chodzi? I skąd ten ktoś o tym wie? No skąd?! Londyn jest chory...
- Możemy iść! - powiedziała Marin wychodząc ze sklepu.
Udałyśmy się do samochodu i schowałyśmy torby do bagażnika. Na reszcie do domu!
- O mój Boże! - westchnęła Marin?
- Co jest? Chyba czegoś nie zapomniałaś? - błagam oby nie!
- Nie, patrz na tego chłopaka! - wskazała na grupkę ludzi.
- Super ich jest tam około 5. - prychnęłam.
- Ten w lokach! O mój  Boże patrzy się tu!
Fakt. Patrzył się. I co?
Nie miałam zamiaru stać  gapić się jak on. Może małe przedstawienie?
Pusty parking.
Czas na zabawę.
Ruszyłam z piskiem opon i na pierwszym zakręcie zaciągnęłam ręczny i dodałam gazu. Uwielbiam to!
- Aria! Idiotko, zabijesz nas! - krzyczała Han.
- Och cicho bądź, wiem co robię. Patrz na Stylesa!
Gdybyście go widzieli! Ta mina! Typu 'Wow, dziewczyny nie tylko potrafią gadać o zakupach!'.
Zaparkowałam przed wejście do Galerii. Czemu? By pokazać mu co jeszcze umiemy. W sensie ja i Hanna.
Wysiadłam z samochodu i podeszłam do bagażnika. Wyjęłam z niego skrzynkę narzędziową i ruszyłam w kierunku maski. Musiałam coś sprawdzić, ale to teraz nie było udawane. Coś za bardzo mną szarpało.
- Ścigasz się? - w naszą stronę szedł Lokers.
- A co Cię to? - oparłam się o maskę.
- Chciałbym wiedzieć jaką mam konkurencje. - puścił mi oczko. Frajer.
- Tak ścigam się, a co do konkurencji, zjadę Cię nie zmieniając biegu. - prychnęłam.
- Zobaczymy. Dzisiaj o 20, północy Londyn. Bądź, chyba że tchórzysz. - szepnął mi do ucha i odszedł.
Powtórzę. FRAJER!

***

Północy Londyn.
To nie tam są wyścigi? No pewnie, że tak!
Czyli chce dostać po dupie?
Oczywiście!
W co się ubrać? Być grzeczną dziewczynką czy nie?
Zdecydowałam się na ten zestaw:

Niech wiedzą, że ze mną nie można zadzierać.
Nie jestem typem 'grzecznej dziewczynki'. No ale nie można o mnie mówić, że jestem niegrzeczna. Chociaż... Mniejsza z tym, muszę się zbierać.
Zeszłam na dół i wzięłam kluczyki od Subaru. Mam szczęście, że rodziców nie ma. Nie lubią jak się ścigam. Zawsze są jakieś awantury.
Dobra, może jestem trochę niegrzeczna, ale tylko odrobinkę!

***

Jedna dziwka, druga dziwka, trzecia dziwka.... Mogłabym tak wymieniać w nieskączoność. Zaparkowałam obok jakiegoś Saab'a amatorsko stuningowanego. No co? Racze nikt nie miesza ze sobą różowego, czarnego, niebieskiego i chromu. No błagam Was! To samochód dla geja!
Wysiadłam ze swojego samochodu i oparłam się o nie. Wyjęłam paczkę fajek i zapaliłam.
O tak. Nikotyna. Uwielbiam ją.
Zaciągnęłam się i usłyszałam:
- Fajki zagrażają życiu.
Obróciłam się nie chętnie w stronę z której dochodził głos. Oczywiście był to Harry.
- Wiesz co? My nawet się nie znamy. Jestem Harry. - stanął obok mnie.
- Wiem. - ucięłam.
- A ty? - dopytywał.
- Nie jest Ci to potrzebne.
- Oj no...
-Aria. - westchnęłam. - Ścigasz się czy co?
Irytował mnie.
Nie mam bladego pojęcia co widzą w min dziewczyny.

***

Wygrał. Kutas jebany.
Jednak muszę nitro zamontować. Najpierw znajdź pracę! - och zamknij się, ok?
- No to co? Nie jesteś taka dobra. - uśmiechnął się Styles.
- Jeszcze zobaczymy. - fuknęłam i odjechałam.



Podoba się Wam rozdział?
Przepraszam, że krótki, ale nie miałam czasu. ;_;
Następny będzie dłuższy. <3

3 komentarze: