środa, 15 października 2014

Rozdział 2.

Następnego dnia obudziłam się o 6:30. Dlaczego? Bo Hanna do mnie zadzwoniła!
- Halo? - powiedziałam sennym głosem.
- Spałaś? - zdziwiła się Marin.
- Nie, kurwa biegałam. - rzuciłam sarkastycznie.
- Bardzo śmieszne. - prychnęła - Ale nie o to chodzi... Idziemy dzisiaj na zakupy?
- Co? Powaliło Cię? - jęczałam.
- No chodźźź... Trzeba coś kupić na imprezę!
- Jaką znowu imprezę. - wstałam z łóżka.
- Do Zayna.
- Nie znam tam nikogo jak byś nie zauważyłam. - otworzyłam szafę i zaczęłam szukać w co się ubrać.
- To oj przyjaciel, polubisz go. Podobno Spencer i Emily też będą.
- One są w ogóle jeszcze w Londynie? - wyjęłam z szafy ciuchy.
Ona tam nawijała i nawijała a ja zdążyłam ubrać się i zjeść śniadanie. Moim zdaniem zestaw który wybrałam nie należał do najgorszych, a mianowicie wyglądał tak:

- Han, ja kończę zobaczymy się w szkole, narka. - nie czekając na odpowiedź, rozłączyłam się.
W salonie siedział Tata i czytał poranną gazetę.
- Hej i pa Tato. - uśmiechnęłam się.
Nie odpowiedział nic. Nie usłyszał czy co?
Nie chciałam wnikać, więc wzięłam kluczyki od Subaru i wyszłam.

***

Zajęcia mam na 8:15 i jestem pół godziny przed. Zajebiście, przynajmniej mam czas dla siebie.
Zaparkowałam na wolnym miejscu i wysiadłam. Oparłam się o mój samochód i z plecaka wyjęłam paczkę fajek. Wczoraj strasznie byłam wkurwiona. Dlaczego? Dwa słowa: HARRY STYLES. Za kogo on się ma? To, że ze mną wygrał, nie oznacza nic. Miałam gorszy dzień i tyle. A jeżeli mówimy o Stylesie, to właśnie przyjechał książę na swoim białym koniu (czyt. Mazda Rx7 ). No nie, patrzy się jeszcze tutaj. Ugh! Ma ktoś spluwę?
Obok niego zaparkowały 3 inne samochody: Lancer, Eclipse i 350z.. Jego koledzy czy co?
Szczerze? Miałam cichą nadzieję, że to ja będę jedyną osobą, która ściga się. Ale nie! Wielce Styles też musi! I na chuja on do mnie podszedł?!
- Jednak nie jesteś taka silna, Montgomery. - skąd on zna moje nazwisko?!
- Odpierdol się, ok? - splunęłam.
- Oj, no nie gniewaj się, że to ja wczoraj wygrałem. - zaciągnęłam się papierosem.
- Aria! - usłyszałam głos przyjaciółki.
Spojrzałam w prawo. Stała przy swoim Audi machając do mnie.
- Wybacz Styles. - wypuściłam dym prosto w jego twarz.
Odeszłam od niego i ruszyłam w kierunku Han.
- Co to było?! -szepnęła na tyle głośno, że głuchy y usłyszał.
- Nic. - wzruszyłam ramionami.
- Yhy, ta na pewno.
- Daj spokój, ok? Lepiej powiedz mi coś o tej imprezie, bo nie wiem czy iść.
Zaczęła mi opowiadać jeszcze dokładniej niż przez telefon. Masakra. Mówiła kto będzie i przy okazji jaką ta osoba ma reputację. Jak ona to zapamiętała? Tego nie wiem.
Spojrzałam na zegarek w telefonie: 8:13
- Chodź, b spóźnimy się na zajęcia. - przerwałam jej.
- No dobra... - ruszyła.
Ona szła pierwsza, a ja tuż za nią. Można powiedzieć, że byłam cieniem. No ale cóż...
Pod salą było parę osób, a miedzy innymi... STYLES! Bo jak żeby inaczej!

***

To był najgorszy wykład EVER. Nie dość, że profesor był taki mulący, to jeszcze Harry usiadł obok mnie. U G H. Muszę jak najszybciej wyjść stąd.
Kierowałam się w stronę mojego samochodu paląc papierosa. Mój telefon zawibrował, co oznaczało, że dostałam nową wiadomość:

Aha? Stoczyłam się? Niby jak? Nigdy nie byłam grzeczną dziewczynką, ale no bez przesady... Nie stoczyłam się, tego jestem pewna. Po prostu trzeba być czasami zimną suką, aby jakoś przetrwać. Nie wolno pokazywać swoich słabości, bo wtedy nie masz szans na wygraną.
Schowałam telefon do kieszeni spodni i ruszyłam dalej. Dopaliłam do końca i wyrzuciłam szluga.
Przy samochodzie zauważyłam dwie dziewczyny i jednego chłopaka. Zaraz... Przecież to Spencer i Emily! Podeszłam do nich i od razu dziewczyny, gdy mnie zobaczyły, rzuciły mi się na szyję.
- Dziewczyny! Nie mogę oddychać! - śmiałam się.
- O mój Boże! Aria, ty żyjesz! - krzyczała Spenc.
- A czemu miałbym nie? - dałam jej kuksańca.
- Nie odzywałaś się długo... A tak w ogóle to jest Zayn. - dziewczyna wskazała na chłopaka.
To ten Zayn. No nie powiem, przystojny.
- Jestem Aria. - uśmiechnęłam się.

1 komentarz: