piątek, 19 grudnia 2014

Zawieszam!

Przepraszam Was, ale muszę zawiesić tego bloga. Po protu nie mam ani pomysłów, ani czasu. Przepraszam ;c

niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 4. ( I część)

- Jak tu wszedłeś?! - wydarłam się.
- Hm... Pomyślmy... Drzwiami? - odparł sarkastycznie, a ja przewróciłam oczami.
- Czego chcesz w takim razie? - parsknęłam.
- Nie masz czym jechać  na uczelnię, prawda? - przytaknęłam głową. - Więc zbieraj ten swój seksowy tyłek i zapierdalaj do samochodu bo się spóźnimy.
Po pierwsze: SEKSOWNY TYŁEK?! CZY GO REALLY POPIERDOLIŁO?
Po drugie: On proponuje mi podwózkę? To coś w nie jego stylu.
- Ale nie dam Ci dupy, za to, że mnie podwiozłeś. - powiedziałam, gdy zamykałam dom na klucz.
- Wczoraj jakoś chciałaś. - puścił mi oczko.
Fakt. Chciałam.
Boże, co ja sobie myślałam? No właśnie, nie myślałam.
~*~
Gdy wjeżdżaliśmy na parking wszyscy na nas patrzyli. O co chodzi? Co w tym takiego dziwnego? Ahh... no zapomniałam! To przecież Harry Styles, który łaskawie zwrócił na mnie swoją uwagę! NA DODATEK ZAPARKOWAŁA TAK ŻEBY WSZYSCY NAS WIDZIELI. ZAJEBIE CIĘ STYLES!
Wysiadłam z samochodu i rzuciłam krótkie 'pa' chłopakowi, ale złapał mnie za nadgarstek i pchnął lekko, na wskutek czego zostałam przyparta do jego mazdy.
- A może coś więcej dostanę za podwózkę? - uśmiechnął się łobuzersko.
- A co chcesz? - odparłam.
- Buziaka. - nastawił się.
- To nie ten sen, Kochaniutki. - powiedziałam słodko.
- A żebyś wiedziała, że ten. -wbił się w moje usta, a ja oddawałam.mu pocałunki.
Czułam na sobie wzrok wszystkich wokół, a Harry jakby nigdy nic dalej mnie całował. Jego pocałunki były bardzo namiętnie. Swoje dłonie umieścił na moich biodrach, a ja na jego karku. Poniosło mnie, ale po chwili ocknęłam się z tego transu i oderwałam się od Stylesa.
Było słychać szepty. Och... Kogo by tu zajebać...
- Zabije Cię. - wyszeptałam do niego.
- Nie miałabyś serca, za bardzo Ci się podobam. - puścił mi oczko, a ja prychnęłam na jego słowa.
- Zajęcia zaraz się zaczną, więc łaskawie puścisz mnie?
- Łaskawie ma z Tobą teraz zajęcia. - puścił mi oczko.
Och no błagam Was! Dlaczego ja?! Dlaczego nie Hanna, która ma kisiel w gaciach na same wspomnienie o jego osobie! DLACZEGO?!
~*~
- Macie do zrobienia projekt na temat naszych ostatnich zajęć. - powiedział wykładowca. - Przydzieliłem Wam już pary.
Projekt? Chyba go powaliło!
- I Aria Montgomery i Harry Styles. Do widzenia. - zakończył.
Każdy teraz popatrzył się na naszą dwójkę Raz na mnie, raz na niego.
To są jakieś jaja!
Pozbierałam swoje rzecz i chciałam jak najszybciej opuścić salę. Pośpiesznie wyszłam z budynku, szukając w mojej torbie kluczyków do samochodu. Znalazłem tylko te od Subaru. Musze po nie pojechać.
Po chwili zorientowałam się, że ie przyjechałam swoim samochody, tylko jechałam z Stylesem! Jezu, dlaczego utrudniasz mi tak życie?!
- Hej, Aria, nie potrzebujesz czasem podwózki?
Odwróciłam się i ujrzałam zadowolonego z siebie Harry'ego.
1..2...3...4...5...6...7..8...9...10... Nie pomaga!
- Nie zostawisz mnie w spokoju, prawda? - nawet nie wiecie jak mnie irytuje!
- Nawet jakbym chciał to nie mogę, mamy projekt do zrobienia. - puścił mi oczko.
- Zabierz mnie do Zayn'a, muszę wsiąść ten cholerny samochód. - burknęłam.
- Jak sobie życzysz.
~*~
Mówiłam jak go bardzo nienawidzę? Tak? To jeszcze raz to powiem! Jak jechaliśmy to cały czas coś do mnie pieprzył, a ja prosiłam go aby przestał, ale niee, po co?! Ugh... Nerwicy przy nim dostanę. Muszę się odprężyć. Muszę zapalić. Na czerwonym świetle i odpaliłam.
Nikotyna. Najlepsza rzecz jaka mnie spotkała!
Chwilę później parkowałam już na moim podjeździe. Sprawdziłam mój telefon. Pięć minut temu dostałam wiadomość:

Kto to jest i dlaczego wysyła mi te pierdolone wiadomości! Wystarczy mi już sam Styles! Ugh.. Muszę pojechać dzisiaj na wyścigi....

_______
Hej :)
Przepraszam że tak długo czekaliście, ale nie mam weny i czasu, zwłaszcza, że termin mojego sprawdzianu zbliża się... Postaram się dodawać częściej rozdziały! <3
INFO: W przyszły weekend jadę na Śląsk więc rozdziału może nie być, ale postaram się dodać ;)

wtorek, 28 października 2014

Rozdział 3.


Rozdział dedykuję Dominice <3



Dlaczego ZNOWU uległam?!
Może dlatego, że nie masz w co się ubrać na imprezę do tego przystojniaka? - mam się w co ubrać!
Chodzimy po sklepach od godziny... Ja mam dwie torby, a Hanna z dziesięć tysięcy.
- Hanna... Wracajmy... Wczoraj dużo kupiłaś.... - jęczałam.
- No dobra. - westchnęła.
Wyszłyśmy z galerii kierując się w stronę mojego Subaru.  Chciałam wyjąć telefon z kieszeni, ale Marin nagle się zatrzymała.
- Co znowu? - spojrzałam na nią.
- On... - wskazała na mój samochód przy którym był... CO ON TU KURWA ROBI?!
- Potrzymaj to. - wepchnęłam jej moje torby.
Ruszyłam w kierunku Stylesa. On nas śledzi, czy jak?!
- Czego chcesz? - stanęłam przy nim.
- Ja? Nic. - uśmiechnął się.
- To po chuja stoisz przy moim samochodzie?
- To twój? Nie zauważyłem. - on jest jakiś ułomny czy co?
Przybliżył się do mnie. Za blisko. Kurwa, za BLISKO!
- Nie złość się, bo złość piękności szkodzi. Do zobaczenia. - szepnął mi do ucha i odszedł.

***

Muszę zacząć szykować się na imprezę... Ugh!
No, ale przynajmniej mam wybrane już ciuchy...

Szału nie ma, no ale...
Całe wyszykowanie się zajęło mi 30 minut. Cholerny makijaż...
Zeszłam na dół do kuchni.
Mama robiła chyba kolację i cały czas gdzieś latała. Nie chcąc jej przeszkadzać napiłam się tylko wody.
- A ty gdzie idziesz? - zapytała.
- Na imprezę do kolegi. - odparłam.
- Byłaś tam rugi dzień i już idziesz na imprezę?
- Tak, to przyjaciel Hanny. - uśmiechnęłam się i oparłam się o blat.
- Hanny Marin?
Przytaknęłam tylko.
- Ja będę się zbierać, już późno. - spojrzałam na telefon na którym widniała godzina 19.
- Baw się dobrze. - uśmiechnęła się.
- Paa!- wzięłam kluczyki od Subaru i wyszłam.
Ruszyłam powolnym krokiem do samochodu. Gdy stanęłam przy drzwiach kierowcy usłyszałam jakiś szelest na pobliskim drzewie. Pewnie jakaś wiewiórka. Chciałam otworzyć drzwi, ale usłyszałam czyjś chichot z tego samego miejsca. Co jest?
Wsiadłam do samochodu i odpaliłam silnik. Zapięłam pasy i ruszyłam.
Mniej więcej kojarzyłam ulicę, gdzie to wszystko ma się odbyć, albo już odbywa się.
Wjechałam na wskazaną ulicę. Aha, jestem blisko. Słychać głośną muzykę.
Lekko przyśpieszyłam i zapakowałam nie daleko domku w którym to wszystko odbywało się.
Wyciągnęłam kluczyki z stacyjki i wyszłam z samochodu.
Wszędzie było pełno ludzi. Czuć było narkotyki. Ahh... To nazywa się impreza!
Na horyzoncie dostrzegłam Hannę, która stała przy... Co ON tu kurwa robi?! Śledzi mnie?!
Ruszyłam w jej kierunku. Gdybyście widzieli jak ona się do niego śliniła! Nie ogarniam ludzi, którym ON podoba się im...
- Hanna, Kochanie, chodź. - pociągnęłam ją za rękę, a ona ani drgnęła.
- Hanna.. - warknęłam.
- Nie widzisz, że nie chce iść? - odezwał się Styles. Oh, spierdalaj.
- Nie wkurwiaj mnie, Styles... - splunęłam.
- Tak? - uniósł jedną brew. Wyglądał na rozbawionego.
- Hanna, kurwa... - zignorowałam go.
- Hanno, możesz nas zostawić samych? - poprosił Harry.
Marin pokiwała głową i odeszła. JEGO POSŁUCHAŁA A MNIE NIE?! Panno Marin, mamy do pogadania!
Chciałam odejść, ale ktoś szarpnął mnie za ramię.
- Łapska przy sobie. - warknęłam w jego stronę.
Puścił mnie i uniósł ręce w obronnym geście. Spierdalaj.
Nic nie mówiąc ruszyłam w stronę domku Zayna. Brawa dla mnie! Pamiętam jego imię!
A więc zauważyłam go w drzwiach frontowych domu. Również mnie dostrzegł.
- Myślałem, że już nie przyjdziesz! - posłał mi promienny uśmiech.
- A jednak jestem. - zaśmiałam się.

***

Nie wiem ile wypiłam, ale wiem, że czuje się zajebiście! No ale wiem jedno... Na pewno nie jestem pijana! Gdzieś w tłumie dostrzegłam Harry'ego. Ale on seksowny! Upss... Serio to powiedziałam? Oj no.. zdarza się.
Zauważyłam że cały czas przygląda mi się. Mam coś na twarzy? No nie wiem... Chyba nie. Pójdę do niego!
Wstałam z krzesełka na którym wcześniej siedziałam i zaczęłam kierować się w jego stronę. Uśmiechnął się do mnie ukazując rząd białych zębów... Ale on ma słodkie dołki!
- Hej Hazz... - przytuliłam się do niego.
- Jesteś zlana Aria. - zaśmiał się.
- Nie prawda... - bąknęłam.
- Ojć... nie dobra Aria... - poczochrał mi włosy.
- Ej! - oburzyłam się.
Nie przestawał się śmiać. O co mu chodzi? Jestem aż tak zabawna?
- Harry... - przebiegłam palcami po jego klacie.
Spojrzał mi prosto w oczy lekko pochylając się. Pomińmy ten fakt, że ja jestem względem jego kurduplem....
- Tak? - coś błysnęło w jego oku... nie wiem co to było.
- Chodźmy na górę... - wtuliłam się w niego.
- Słucham? - zachichotał.
- No to co słyszałeś... Chodź zabawić się. - jęczałam.
- O nie, nie w takim stanie jakim jesteś. Aria, ty nie wiesz co gadasz. - parsknął.
- No ale...
- Nie ma żadnego 'ale'.
Ale g o trudno przekonać... Ugh, jest taki trudny... Boi się o swoje dziewictwo? Oj biedulek...
- To pójdę  znajdę sobie innego. - chciałam odejść, ale uniemożliwił mi to łapiąc moje nadgarstki.
- O nie moja damo. - zaśmiałam się z niego.
- Ja mówię poważnie. Chodź, odwiozę Cię.


***


Otworzyłam leniwie oczy.
Byłam w jakimś pokoju. Ładnie urządzonym pokoju.
Ściany były koloru szarego, podłoga była wykonana z dębowego drewna, a na ścianie przede mną wisiał wielki telewizor. Na moje oko miał jakieś 45 cali. Ja leżałam na wielkim, wygodnym łóżku. NA ścianach widniało dużo plakatów motoryzacyjnych. Zauważyłam również jedne drzwi, z którym wychodził... Nie no błagam Was!
- Wstałaś w końcu. - uśmiechnął się.
- Co ja tutaj robię?! - krzyknęłam zrywając się na równe nogi. Co ja mam na sobie?!
- Nie pamiętasz? No nie dziwię się... - westchnął.
- Nie wkurwiaj mnie Styles... - warknęłam.
- Wolałabyś obudzić się z jakimś goście zupełnie naga w łóżku, czy u mnie w moich ciuchach i mieć pewność, że do niczego nie doszło. - zapytał.
Czyli, jakby się mną wczoraj zaopiekował...
Co ja musiałam wczoraj robić?!
Chyba jednak wolę nie wiedzieć...
- Umm... Przepraszam Cię za wszystko co wczoraj Ci zrobiła, nic nie pamiętam. - westchnęłam.
- Och, nie no spoko. Podobałaś mi się taka. - podszedł o mnie.
Teraz się zorientowałam, że jest nagi... No nie zupełnie. Miał jedynie zawieszony na biodrach ręcznik. Jego nago, umieńsiony tors. Miał też dużo tatuaży.
- J.. Jaka? - błagam, chyba nie...
- Taka odważna... - wyszeptał.

***

- Zawiozę Cę na uczelnię. - wsiadł do swojego samochodu.
On jest taki uparty!
- Nie. Zawieź mnie do domu. Muszę się przebrać.
- Ok.
Wygodne ma samochód.
Sama kosmetyka zewnętrzna jest piękna, ale środek jest tak zajebisty! Fotele Sparko*... Czarne z czerwonymi elementami... Zostać i nigdy nie wygodzić!
Całą drogę przemilczeliśmy. Mi odpowiadało.
- Dzięki... - bąknęłam i  wysiadłam z auta.
Gdy weszłam do domu nikogo nie było.
Cicho.
Ciemno.
Gdzie rodzice są?
No nic.
Poszłam do siebie na górę przebrać się w to:
Zrobiłam lekki makijaż i zeszłam na dół.
Chciałam wsiąść kluczyki od Camaro, ale nie było ich.
- Kurwa... - zaklnęłam pod nosem.
- Pomóc w czymś? - usłyszałam zachrypnięty głos.
JAK ON TU DO CHOLERY WLAZŁ?!




* fotele sportowe :)


~*~

Mam nadzieję, że rozdział podoba się Wam :)

środa, 15 października 2014

Rozdział 2.

Następnego dnia obudziłam się o 6:30. Dlaczego? Bo Hanna do mnie zadzwoniła!
- Halo? - powiedziałam sennym głosem.
- Spałaś? - zdziwiła się Marin.
- Nie, kurwa biegałam. - rzuciłam sarkastycznie.
- Bardzo śmieszne. - prychnęła - Ale nie o to chodzi... Idziemy dzisiaj na zakupy?
- Co? Powaliło Cię? - jęczałam.
- No chodźźź... Trzeba coś kupić na imprezę!
- Jaką znowu imprezę. - wstałam z łóżka.
- Do Zayna.
- Nie znam tam nikogo jak byś nie zauważyłam. - otworzyłam szafę i zaczęłam szukać w co się ubrać.
- To oj przyjaciel, polubisz go. Podobno Spencer i Emily też będą.
- One są w ogóle jeszcze w Londynie? - wyjęłam z szafy ciuchy.
Ona tam nawijała i nawijała a ja zdążyłam ubrać się i zjeść śniadanie. Moim zdaniem zestaw który wybrałam nie należał do najgorszych, a mianowicie wyglądał tak:

- Han, ja kończę zobaczymy się w szkole, narka. - nie czekając na odpowiedź, rozłączyłam się.
W salonie siedział Tata i czytał poranną gazetę.
- Hej i pa Tato. - uśmiechnęłam się.
Nie odpowiedział nic. Nie usłyszał czy co?
Nie chciałam wnikać, więc wzięłam kluczyki od Subaru i wyszłam.

***

Zajęcia mam na 8:15 i jestem pół godziny przed. Zajebiście, przynajmniej mam czas dla siebie.
Zaparkowałam na wolnym miejscu i wysiadłam. Oparłam się o mój samochód i z plecaka wyjęłam paczkę fajek. Wczoraj strasznie byłam wkurwiona. Dlaczego? Dwa słowa: HARRY STYLES. Za kogo on się ma? To, że ze mną wygrał, nie oznacza nic. Miałam gorszy dzień i tyle. A jeżeli mówimy o Stylesie, to właśnie przyjechał książę na swoim białym koniu (czyt. Mazda Rx7 ). No nie, patrzy się jeszcze tutaj. Ugh! Ma ktoś spluwę?
Obok niego zaparkowały 3 inne samochody: Lancer, Eclipse i 350z.. Jego koledzy czy co?
Szczerze? Miałam cichą nadzieję, że to ja będę jedyną osobą, która ściga się. Ale nie! Wielce Styles też musi! I na chuja on do mnie podszedł?!
- Jednak nie jesteś taka silna, Montgomery. - skąd on zna moje nazwisko?!
- Odpierdol się, ok? - splunęłam.
- Oj, no nie gniewaj się, że to ja wczoraj wygrałem. - zaciągnęłam się papierosem.
- Aria! - usłyszałam głos przyjaciółki.
Spojrzałam w prawo. Stała przy swoim Audi machając do mnie.
- Wybacz Styles. - wypuściłam dym prosto w jego twarz.
Odeszłam od niego i ruszyłam w kierunku Han.
- Co to było?! -szepnęła na tyle głośno, że głuchy y usłyszał.
- Nic. - wzruszyłam ramionami.
- Yhy, ta na pewno.
- Daj spokój, ok? Lepiej powiedz mi coś o tej imprezie, bo nie wiem czy iść.
Zaczęła mi opowiadać jeszcze dokładniej niż przez telefon. Masakra. Mówiła kto będzie i przy okazji jaką ta osoba ma reputację. Jak ona to zapamiętała? Tego nie wiem.
Spojrzałam na zegarek w telefonie: 8:13
- Chodź, b spóźnimy się na zajęcia. - przerwałam jej.
- No dobra... - ruszyła.
Ona szła pierwsza, a ja tuż za nią. Można powiedzieć, że byłam cieniem. No ale cóż...
Pod salą było parę osób, a miedzy innymi... STYLES! Bo jak żeby inaczej!

***

To był najgorszy wykład EVER. Nie dość, że profesor był taki mulący, to jeszcze Harry usiadł obok mnie. U G H. Muszę jak najszybciej wyjść stąd.
Kierowałam się w stronę mojego samochodu paląc papierosa. Mój telefon zawibrował, co oznaczało, że dostałam nową wiadomość:

Aha? Stoczyłam się? Niby jak? Nigdy nie byłam grzeczną dziewczynką, ale no bez przesady... Nie stoczyłam się, tego jestem pewna. Po prostu trzeba być czasami zimną suką, aby jakoś przetrwać. Nie wolno pokazywać swoich słabości, bo wtedy nie masz szans na wygraną.
Schowałam telefon do kieszeni spodni i ruszyłam dalej. Dopaliłam do końca i wyrzuciłam szluga.
Przy samochodzie zauważyłam dwie dziewczyny i jednego chłopaka. Zaraz... Przecież to Spencer i Emily! Podeszłam do nich i od razu dziewczyny, gdy mnie zobaczyły, rzuciły mi się na szyję.
- Dziewczyny! Nie mogę oddychać! - śmiałam się.
- O mój Boże! Aria, ty żyjesz! - krzyczała Spenc.
- A czemu miałbym nie? - dałam jej kuksańca.
- Nie odzywałaś się długo... A tak w ogóle to jest Zayn. - dziewczyna wskazała na chłopaka.
To ten Zayn. No nie powiem, przystojny.
- Jestem Aria. - uśmiechnęłam się.

piątek, 10 października 2014

Rozdział 1.

Nie znoszę poniedziałków!Ale pytanie brzmi, kto je lubi? No właśnie, garstka ludzi. No nic, ale trzeba wstać i iść do szkoły.
Chyba tylko ja przepisuję się do nowego uniwersytetu w 2 semestrze, prawda?
Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy.
I w co by się tu ubrać n pierwszy dzień w nowej szkole? Nie chcę się jakoś wyróżniać, więc postawiłam na ten zestaw.

Wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki. Ubrała się i lekko umalowałam.
- Wychodzę! - krzyknęłam, gdy ubierała już buty.
Wzięłam tylko jeszcze kluczyki od mojego Camaro i wyszłam.

***

Zaparkowałam samochód.
Przed budynkiem szkoły stali studenci palący szlugi. Ahh... Już ją lubię.
Wyszłam z samochodu.
Z torby wyjęłam paczkę papierosów i odpaliłam jednego.
Wolność. Na reszcie.
Muszę zacząć szukać jakiejś pracy. Nie chcę już mieszkać z rodzicami.
Spaliłam do końca i wyrzuciłam go do kosza. Pierwsze co - sekretariat. Trzeba dowiedzieć się co i jak, no nie?
Weszłam do środka.
Wcale nie ma tu tak pięknych wnętrz jak mówili. Jak w każdej szkole. Szafki, studenci, obciskujący się studenci...
Ehh.. widzę, że będzie wspaniale! Czujecie ten sarkazm?
Gdy szłam widziałam same plastiki! Na serio! Ale zaraz.. To nie jest Hanna Marin? Blondynka, naturalna... To jest Hanna!
- Han? - podeszłam do dziewczyny przy jednej z szafek.
- O mój Boże! Aria! - przytuliła mnie.
Jak ja stęskniłam za nią! Ile my się nie wdziałyśmy? 5 lat? No tak jakoś by było... Ostatni raz był na lotnisku, przed moim wylotem do Stanów. Taa... Pamiętam jak wtedy ryczałam. Tak samo Hanna, Emily, Ali i Spencer.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam ją.
- O to samo chciałam Ciebie spytać. - uśmiechnęła się. - Opowiadaj!
- Opowiem Ci wszystko, ale muszę dostać się po rozprawkę. - zaśmiałam się.

***

Zajęcia minęły szybko. I bardzo dobrze.
Nie mogłam do domu wrócić bo Marin kazała mi wszystko opowiedzieć.
- No mów! - poganiała mnie.
- N już. - zaśmiałam się - A więc... Przez te 5 lat w sumie nic się nie działo. Dom, szkoła, wyścigi...
- Wyścigi? - zdziwiła się.
- Tak. Wiesz minimum dwa samochody się ścigają...
- Wiem co to jest, Aria. Ale to był legalne, prawda?
- Nie... Ale złapali mnie tylko 5 razy! - uśmiechnęłam się sztuczne.
- Aria... - pokręciła głową. - Co się z Tobą stało? Wcześniej byłaś grzeczna i w ogóle, ale teraz mi mówisz, ze miałaś problemy z glinami! Co jeszcze? Dragi?! - co w nią wstąpiło?
Nie odpowiedziałam na jej pytanie. Skłamać? Prawda była taka, że byłam mini dilerem, ale sama nie brałam.
- Ty chyba nie...
- Nie, nie brałam. Lepiej mów co u was? Gdzie Em, Spenc i Ali?
- Emm... Ali... Ona... Ona nie żyje... - wybełkotała.
W jej oczach widziałam łzy.
- Hanna... Nie płacz. - wstałam i ją przytuliłam.
Jak to Ali nie żyje? Co się stało? Dlaczego mi nic wcześniej nie powiedziały? Bo Cię nie było idiotko. skarciła mnie moja podświadomość. Fakt... Ale co się dokładnie stało? Samobójstwo? Nie, to nie wchodzi w grę... Wypadek? A może morderstwo? Nie wiem.... Nie mam zielonego pojęcia. Wiem jedynie, że od Han tego się nie dowiem.
- Co ty na małe zakupy? - chciałam jej jakoś poprawić humor.
- Jasne. - uśmiechnęła się słabo.

***

Jeżeli JESZCZE raz zaproponuje Hannie zakupy to mnie zastrzelcie! Ja mam pięć toreb,a ona tysiące! Nie rozumiem, jak można tyle kupować! Wiecie co jest w tym najlepsze? Jeszcze jej mało!
- Hanna... Chodźmy już... - jęczałam.
- Czekaj! - weszła do jakiegoś sklepu.
Nie! Ja tam nie wchodzę! Muszę gdzieś usiąść bo mu nogi odpadną.
Usiadłam na pobliskiej ławce i wyjęłam telefon z kieszeni. Dostałam SMS-a:

Aha? O co chodzi? I skąd ten ktoś o tym wie? No skąd?! Londyn jest chory...
- Możemy iść! - powiedziała Marin wychodząc ze sklepu.
Udałyśmy się do samochodu i schowałyśmy torby do bagażnika. Na reszcie do domu!
- O mój Boże! - westchnęła Marin?
- Co jest? Chyba czegoś nie zapomniałaś? - błagam oby nie!
- Nie, patrz na tego chłopaka! - wskazała na grupkę ludzi.
- Super ich jest tam około 5. - prychnęłam.
- Ten w lokach! O mój  Boże patrzy się tu!
Fakt. Patrzył się. I co?
Nie miałam zamiaru stać  gapić się jak on. Może małe przedstawienie?
Pusty parking.
Czas na zabawę.
Ruszyłam z piskiem opon i na pierwszym zakręcie zaciągnęłam ręczny i dodałam gazu. Uwielbiam to!
- Aria! Idiotko, zabijesz nas! - krzyczała Han.
- Och cicho bądź, wiem co robię. Patrz na Stylesa!
Gdybyście go widzieli! Ta mina! Typu 'Wow, dziewczyny nie tylko potrafią gadać o zakupach!'.
Zaparkowałam przed wejście do Galerii. Czemu? By pokazać mu co jeszcze umiemy. W sensie ja i Hanna.
Wysiadłam z samochodu i podeszłam do bagażnika. Wyjęłam z niego skrzynkę narzędziową i ruszyłam w kierunku maski. Musiałam coś sprawdzić, ale to teraz nie było udawane. Coś za bardzo mną szarpało.
- Ścigasz się? - w naszą stronę szedł Lokers.
- A co Cię to? - oparłam się o maskę.
- Chciałbym wiedzieć jaką mam konkurencje. - puścił mi oczko. Frajer.
- Tak ścigam się, a co do konkurencji, zjadę Cię nie zmieniając biegu. - prychnęłam.
- Zobaczymy. Dzisiaj o 20, północy Londyn. Bądź, chyba że tchórzysz. - szepnął mi do ucha i odszedł.
Powtórzę. FRAJER!

***

Północy Londyn.
To nie tam są wyścigi? No pewnie, że tak!
Czyli chce dostać po dupie?
Oczywiście!
W co się ubrać? Być grzeczną dziewczynką czy nie?
Zdecydowałam się na ten zestaw:

Niech wiedzą, że ze mną nie można zadzierać.
Nie jestem typem 'grzecznej dziewczynki'. No ale nie można o mnie mówić, że jestem niegrzeczna. Chociaż... Mniejsza z tym, muszę się zbierać.
Zeszłam na dół i wzięłam kluczyki od Subaru. Mam szczęście, że rodziców nie ma. Nie lubią jak się ścigam. Zawsze są jakieś awantury.
Dobra, może jestem trochę niegrzeczna, ale tylko odrobinkę!

***

Jedna dziwka, druga dziwka, trzecia dziwka.... Mogłabym tak wymieniać w nieskączoność. Zaparkowałam obok jakiegoś Saab'a amatorsko stuningowanego. No co? Racze nikt nie miesza ze sobą różowego, czarnego, niebieskiego i chromu. No błagam Was! To samochód dla geja!
Wysiadłam ze swojego samochodu i oparłam się o nie. Wyjęłam paczkę fajek i zapaliłam.
O tak. Nikotyna. Uwielbiam ją.
Zaciągnęłam się i usłyszałam:
- Fajki zagrażają życiu.
Obróciłam się nie chętnie w stronę z której dochodził głos. Oczywiście był to Harry.
- Wiesz co? My nawet się nie znamy. Jestem Harry. - stanął obok mnie.
- Wiem. - ucięłam.
- A ty? - dopytywał.
- Nie jest Ci to potrzebne.
- Oj no...
-Aria. - westchnęłam. - Ścigasz się czy co?
Irytował mnie.
Nie mam bladego pojęcia co widzą w min dziewczyny.

***

Wygrał. Kutas jebany.
Jednak muszę nitro zamontować. Najpierw znajdź pracę! - och zamknij się, ok?
- No to co? Nie jesteś taka dobra. - uśmiechnął się Styles.
- Jeszcze zobaczymy. - fuknęłam i odjechałam.



Podoba się Wam rozdział?
Przepraszam, że krótki, ale nie miałam czasu. ;_;
Następny będzie dłuższy. <3

wtorek, 7 października 2014

Prolog.

Czego nie da się wybaczyć ojcu? Zdrady? Oszustwa? Czy może obojętności? Co się stanie, gdy jeden z jego sekretów wyjdzie na jaw? Co się stanie, gdy będzie on dotyczył Ciebie? Co jeżeli będziesz musiała wszystko sama poukładać? 
Miałaś takie piękne życie... Kochający chłopak, 3 najlepsze przyjaciółki, rodzice, ale... No właśnie. Zawsze jest 'ale' i tak teraz też będzie.





Hej :)
Mamy prolog mojego nowego opowiadania - Secrets.
Mam nadzieję, że spodoba się Wam :)